Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 3

Obudziło mnie słońce, które przedostawało się do pokoju przez okno i paliło moją skórę na nogach.
Zabije Sam, za to że odsłoniła mi rolety. 
Powoli otworzyłam oczy. Dopiero kiedy się ruszyłam, poczułam że głowa mi pęka. Opadłam znów na poduszki, ręką szukałam telefonu na szafce nocnej. Kiedy go podniosłam, musiałam drugą ręką przetrzeć oczy, ale... Nie, to jednak nie wzrok mnie zawodzi. W dłoni trzymałam jakiś obcy telefon. Przyniosłam go z klubu? Jakim cudem? 
Mimo bólu podniosłam się i zobaczyłam że mój telefon też tam leży. Spojrzałam na godzinę - 11.27. 
Położyłam się i próbowałam przypomnieć sobie, co się działo wczoraj, jednak moja pamięć sięga tylko do momentu, jak piłam drinka przy barze. 
Odblokowałam ekran nieznanego mi telefonu, włączyła się od razu skrzynka z wiadomościami. 
Zamarłam.
Od Matt: Gdzie jesteś, Black?
Do Matt: Musiałem coś załatwić
Od Matt: Danny tu był, wkurwił się bo sprzątnąłeś mu jego zabawkę sprzed nosa
Do Matt: Ona nie jest ZABAWKĄ. A już zwłaszcza JEGO! 
Od Matt: Wyluzuj Romeo <3

Kim jest Matt? Kim jest ten Romeo?! 
Robiło się coraz dziwniej. Postanowiłam, że zadzwonię do tego Matta, ale najpierw muszę się ogarnąć. 
Odłożyłam telefon na szafkę i mimo bólu, wstałam z łóżka.
Potrzebuję prysznica.
Nagle zakręciło mi się w głowie. Nadal jestem pijana?
Z szuflady wyjęłam czyste majtki i ruszyłam w stronę łazienki.
Gdy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, zamarłam. Rozmazany makijaż, rozczochrane włosy. Mój boże, mam nadzieję że nie wyglądałam tak w klubie.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Poczułam ulgę, gdy letnia woda otuliła moją skórę.
Tego mi było trzeba.
Kiedy już wyszłam, osuszyłam włosy jednym ręcznikiem, a drugi zawinęłam wokół ciała.
Zmyłam resztki makijażu z twarzy i wróciłam do pokoju. Kiedy zamknęłam drzwi i odwróciłam się do nich tyłem prawie dostałam zawału. 
-Mason - bardziej przypominało to szept niż głośno powiedziane słowo. 
Tak po prostu siedział na fotelu w kącie pokoju. W dłoni trzymał telefon, który widziałam po przebudzeniu się. 
Nie dałam rady nic powiedzieć, o nic zapytać. 
Chłopak wstał i ruszył powoli w moim kierunku. Pierwszą myślą było, żeby uciekać. Ale ja po prostu oparłam się o ścianę, sparaliżowało mnie. Podszedł na tyle blisko, że mogłam czuć jego perfumy. Baaardzo ładne perfumy. 
-Cześć - jego głos był zachrypnięty.
Na mojej skórze pojawiła się gęsią skórka. 
-Co Ty tu robisz? - Odezwałam się w końcu. 
-Odwiozłem Cię w nocy do domu, musiałem się upewnić, że nic Ci nie jest. 
-Ale my chyba nie... - Urwałam. 
Założył mi pasmo mokrych włosów za ucho. 
-Myślisz że wykorzystałem to, że byłaś nieprzytomna? - przełknęłam ślinę, kiedy przybliżył się tak, że jego usta prawie dotykały mojego ucha - Nie zrobiłem tego. Wolę, żebyś zapamiętała przyjemność, którą mogę Ci sprawić. 
O Jezu, jego obniżony ton głosu był tak bardzo seksowny. 
Przypomniałam, co mam na sobie. Złapałam jedną ręką za ręcznik, aby się nie osunął. 
-Mógłbyś wyjść? Chce się ubrać - powiedziałam to tak, że nawet nie wiem czy mnie zrozumiał, język mi się plątał.
-Mam sobie iść? - Uniósł brew.
-Nie, to znaczy tak - plątałam. - Na chwilę, żebym mogła się ubrać.
-Nie każ mi długo czekać - wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Szybko podeszłam do szuflady i założyłam stanik, z szafy wyjęłam krótkie, jeansowe szorty i koszulkę oversize, która zakryła prawie całe spodenki. 
-Możesz wejść - powiedziałam po otworzeniu drzwi. 
Usiadłam na łóżko po turecku i zaczęłam czesać włosy. 
Nie wiem dlaczego, ale czułam się w jego towarzystwie bezpiecznie, swobodnie. A przecież w ogóle go nie znałam. 
Chłopak usiadł obok mnie, znów miałam gęsią skórkę. Co się ze mną dzieje? 
-Powiesz mi, co się wczoraj działo? I dlaczego tu jesteś? 
Chłopak westchnął. 
-Pamiętasz Danny'ego? - przytaknęłam. - Dosypał Ci coś do drinka, po którym zemdlałaś. 
Co? 
-Pigułkę gwałtu? 
Zacisnął dłonie w pieści. 
-Tak podejrzewam - aż zadrżałam. 
Nie chce nawet sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby nie Mason. 
-Przeszkodziłem mu, bo chciał Cię zabrać do siebie. Wtedy Cię tu przywiozłem. Spałem na kanapie w salonie, musiałem się upewnić, że kiedy wstaniesz, wszystko będzie z Tobą dobrze.
Och. 
-Dlaczego? - Spojrzałam mu w oczy.
Westchnął.
-Bo jakaś dziwna siła ciągnie mnie do Ciebie.
Och.
-Hej, Ken! 
Do pokoju nagle wpadła Sam. 
Szybko zerwałam się z łóżka, zupełnie tak, jakbym została nakryta na całowaniu, czy coś. 
-Boże, gdzieś Ty była?! - Podeszła do mnie. - Tak nagle zniknęłaś, jeszcze ten dziwny SMS. 
SMS? 
Spojrzałam na Masona, uśmiechnął się. Użył mojego telefonu?
-Mega się martwiłam, ale widzę, że ktoś się Tobą zaopiekował - jej oczy zabłyszczały. 
-Sam, Mason, poznajcie się - wskazałam ręką. 
Brunet uśmiechnął się zalotnie, a moja przyjaciółka podeszła do niego, żeby uścisnąć jego dłoń.
-Wow, na prawdę jesteś... 
-Sam - upomniałam ją, potrafi być czasem zbyt szczera. 
-Co? Jest seksowny - i powiedziała to. 
Palnęłam się w głowę. 
-Zastanawiam się tylko, czy Twoja przyjaciółka uważa tak samo - uniósł jeden kącik ust. 
-Jasne że tak, śliniła się na Twój widok w kawiarni. 
-Sam! - Krzyknęłam. 
-Przecież to prawda - uniosła ręce do góry w geście "nie wiem". 
-A Ty gdzie byłaś dziś w nocy? - Zmieniłam temat. 
Brunetka nerwowo podrapała się po głowie. 
-U kolegi - jej odpowiedź mnie nie zdziwiła. 
Przewróciłam oczami. 
-Nie bądź taka sztywna Ken - szturchnęła mnie. - Będę się zbierać, mam na 14 do pracy. 
Dobrze, że ja mam dziś wolne. 
Zadzwonił jej telefon. Szybko odebrała. 
-Halo? Hej Misiaku! - wybiegła z pokoju. 
Wróciłam wzrokiem do chłopaka. 
-Ale chyba nie chcesz mnie teraz cały dzień pilnować? 
W sumie to nie byłoby takie złe. 
-Nie, mam kilka spraw do załatwienia - wstał z łóżka i otrzepał spodnie. - Co robisz wieczorem? - Wypalił nagle. 
Och. 
-Właściwie to nic, czemu pytasz? 
Poczochrałam moje jeszcze mokre włosy. 
-Może byśmy się zobaczyli? Skoczyli gdzieś? 
-Zapraszasz mnie na randkę? - Uśmiechnął się w tym samym momencie co ja. 
-Może - wyglądał na lekko zawstydzonego, co zupełnie do niego nie pasowało. Ale wyglądał uroczo. 
-Zastanowię... 
-Będę o 19 - przerwał mi. I wrócił stary Mason. 
Gdy już szedł w stronę drzwi, przypomniałam sobie, co dla mnie zrobił. 
-Mason - odwrócił się, a ja podeszłam do niego. 
Stanęłam na palcach, położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i delikatnie musnęłam ustami jego szorstki od zarostu policzek. 
-Dziękuję - spojrzałam mu w oczy, ich kolor był jaśniejszy niż poprzednio, niczym kawa z mlekiem. 
Uśmiechnął się zalotnie. 
-Odezwę się później. Na razie, Mała - puścił oczko, po czym wyszedł. 
Zamknęłam drzwi pokoju i z szerokim uśmiechem osunęłam się po nich na ziemię.
***
Zajadałam płatki miodowe z mlekiem, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
Od Przystojniak: Jak tam, Maleńka?
Co do cholery? 
Mason musiał wpisać mi swój numer.
Zaśmiałam się z nazwy, którą mi wpisał. 
Zmieniłam go na zwykłe "Mason" i szybko wystukałam odpowiedź.
Do Mason: Czy my się znamy?
Odłożyłam telefon na wyspę kuchenną, po czym wstałam włożyć miseczkę do zmywarki.
Z mojego telefonu wydobył dźwięk dzwonka.
Mason.
-Tak? - Odebrałam jakby nigdy nic.
-Cześć, Mała.
-Hej - bąknęłam. Jego głos jest hipnotyzujący.
-Jedno Twoje słowo i zaraz tam będę, wtedy poznamy się bardzo dogłębnie.
Och, to odpowiedź na mojego smsa?
-Na przyjemności trzeba sobie zasłużyć. 
-Masz rację, nie zasłużyłaś - wyczułam, że się uśmiecha.
Skomentowałam to chichotem.
-O Ciebie chodziło, głupku.
-Widzimy się za godzinę - powiedział, a mi jakby ktoś wylał kubeł zimnej wody na głowę.
Za godzinę ?!
Szlag, 17.56.
Zasnęłam na jakiś czas po wyjściu Zayna i nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak późno.
-Cholera, muszę kończyć, inaczej się spóźnię - biegłam do swojego pokoju. 
-Narazie, Ken - wychrypiał. 
Dobrze że się wykąpałam rano. Z racji że cały dzień albo spałam albo siedziałam przed tv, nie muszę tego znów robić. 
Zrobiłam delikatny makijaż, włosy lekko pofalowałam.
Pogoda się zepsuła, zaczęło padać,dlatego założyłam na siebie jeansy z wysokim stanem, czarne botki z ćwiekami i biały top z czarnym nadrukiem The Beatles.
Zanim zauważyłam, była już 19.12.
Zayn pewnie zaraz będzie. Usiadłam na brzeg łóżka, a po chwili opadłam na nie plecami.
19.28, nadal go nie ma. Nie zadzwonił i nie napisał.
Wystawił mnie?
Okej, nie przyjedzie do 20 to zmywam makijaż.
W duszy modliłam się, żeby jednak przyjechał. Może stoi w korkach?
Nadal zero wiadomości.
19.55, mam dość. Zrzuciłam buty, ubrania i stanik, założyłam piżamę, składającą się ze spodenki i koszulki na ramiączkach i zmyłam makijaż. Włosy związałam w luźnego koka, otworzyłam butelkę wina i usiadłam przed tv. Samantha będzie w domu dopiero po 21, dlatego postanowiłam obejrzeć odcinek mojego ulubionego serial - "Lucyfer".
Nie zapamiętałam nic, ciągle myślałam nad tym, że Mason namieszał mi w głowie i po prostu wystawił. Wydawało mi się że jest inny, ale widocznie się pomyliłam. 
Wypiłam 3/4 butelki i już czułam alkohol w mojej krwi. 
Usłyszałam dzwonek do drzwi, 20.54. Sam zamknęła wcześniej? I pewnie znów zapomniała kluczy.
Zrzuciłam poduszkę, którą miałam na kolanach i podeszłam do drzwi.
Kiedy je otworzyłam, aż zaparło mi dech w piersiach.
Rozcięta warga i łuk brwiowy, porwana koszulka.
-Mason?
Kochani, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie po sobie komentarz, to da mi motywację do dalszego pisania. 
Miłego czytania x

Komentarze